Udało nam się uciec. My z Kasumi poszliśmy inną stroną niż Maya. Zgubiliśmy ją i chcieliśmy się wrócić, ale było już za późno. Nigdzie nie mogliśmy jej dostrzec. Znaleźliśmy się w jakimś ciemnym całkiem dużym pomieszczeniu. Szliśmy na przód, aż w końcu dotarliśmy do miejsca gdzie było pełno psów, które wyglądały na rasowe. Były w ciasnych, metalowych klatkach. Rozglądaliśmy się za Kasumi, ale szczekające psy nie dały nam się skupić. Byłem bardzo słaby do takiego stopnia, że upadłem na ziemię i nie mogłem się podnieść. Otworzyły się drzwi i ujrzeliśmy światło. Potem hałas, ból i po raz kolejny zasnąłem. Obudziłem się już w ciasnej metalowej klatce, ale tym razem nie było obok mnie suk. Rozglądałem się, ale nie mogłem dostrzec, ani Kasumi, ani Mayi. Patrzyłem na te wszystkie psy i wszystkie się ode mnie różniły. Były całkiem zadbane, nie okaleczone i całkiem zdrowe. Moja klatka się otworzyła, a ja chciałem uciec, ale nie miałem siły. Ktoś wziął mnie na ręce, a potem wylądowałem na ulicy. Doczołgałem się do jakiegoś bezpiecznego miejsca. Wszędzie jeździły samochody, chodzili ludzie i był ciągły hałas. Znałem to, bo sam wychowałem się w mieście. Nadal bardzo martwiłem się o Mayę i Kasumi, ale nie miałem pojęcia gdzie mogą być. Myślałem, że to już mój koniec. Nagle znowu poczułem dotyk ludzkiej ręki, ale tym razem był wyjątkowo czuły. Zostałem wsadzony na tylne siedzenie jakiegoś pojazdu i ruszyliśmy. Na chwilę straciłem przytomność, obudziłem się na zimnym stole jakiegoś jasnego pomieszczenia. Był tam człowiek w długich włosach, który ukuł mnie czymś małym, a ja zasnąłem. Za dużo razy zasypiam... Obudziłem się w metalowej klatce, ale była ona duża. Obok mnie leżało jedzenie i stała woda, było mi bardzo ciepło, a rany zszyte. Chodź klatka była duża, to po wychowaniu się na wolności wydawała się coraz mniejsza i mniejsza... Ściany się przysuwały, a ja strasznie skomlałem... Dziwna istota przyglądała mi się, a następnie wsadziła do jakiegoś półkolistego zimnego, przepełnionego wodą pudła i zaczęła nią oblewać. Miałem ochotę ją mocno ugryźć. Ale... Nie miałem siły, a poza tym była dla mnie wyjątkowo dobra. Po kąpieli lekko mnie wytarła, posmarowała jakąś mazią i położyła w tej ciasnej klatce. Zasnąłem, gdy się obudziłem czułem się świetnie, nie czułem już żadnego bólu. Teraz zostało tylko się wydostać... Długo obmyślałem plan... Do pomieszczenia przychodziło dużo innych zwierząt, na które głośno szczekałem. Gdy człowiek chciał mnie wypuścić, bym pobiegał... Naszła okazja, by uciec... Podbiegłem ostatni raz do człowieka, polizałem po twarzy, a następnie wybiegłem. Zaczął mnie gonić, ale udało się mu umknąć. Biegłem, ale sam nie wiedziałem dokąd. Wiedziałem, że muszę odnaleźć Mayę i Kasumi. Próbowałem je wywęszyć, ale to nie dawało skutków. Starałem się pobiec tam gdzie byliśmy przetrzymywani... Po długim biegu, wykończony ustałem pod drzwiami i zacząłem szczekać. Zaczęli się schodzić ludzie. Wśród nich stał jeden wyróżniający się ubiorem. Był w jakiejś czapce, a w pasku miał przypiętą broń, która czasami zostawaliśmy atakowani przez ludzi. Jako jedyny wszedł do środka. Ja położyłem się obok i czekałem. Przyjechało, więcej wyróżniających się ludzi, ale zabrali tylko złych ludzi. Potem przyjechał ktoś inny z dużym pojazdem. Po kolei zaczął zabierać psy, a ja czekałem tylko na Mayę i Kasumi. Ujrzałem je po chwili czekania, były w klatce. Szybko ruszyłem w ich stronę, rzuciłem się z łapami na klatki, one przewaliły się i otworzyły. Zaczęliśmy uciekać, aż zgubiliśmy ludzi. Teraz dzięki nosowi Mayi szliśmy do sfory.
Maya? Kasumi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz