Rozdzierający ból głowy górował nad wszystkim innym. Czułem tylko
go. Nie było niczego poza nim. Dosłownie niczego. Nie było kolorów,
uczuć, myśli... Nie myślałem, co się ze mną dzieje, zapomniałem nawet o
myśleniu. Dopiero kiedy oślepiający blask zaczął przywracać mnie do
rzeczywistości. Kiedy wśród tego wszystkiego pojawiły się kształty, ból
stał się niewiarygodny. Zamknąłem oczy, czując go z coraz większą siłą.
- Hock?
Lekko podciągnąłem nogi. Zwinąłem się w cierpieniu. Nie wiedziałem, co się działo.
- Ho-ock?
Otworzyłem
nagle oczy. Zobaczyłem wilka, Nageezi, drogę, samochód. Zorientowałem
się, jak szybko oddycham. Usiadłem, a przed sobą ujrzałem Casey.
- Hockey? - Spytała. - Jak się czujesz?
- Chyba nieźle... - odpowiedziałem z lekkim wahaniem. Spróbowałem wstać, ale ból był niewiarygodny. Skrzywiłem się.
- Lepiej poleż... - W oczach Casey widoczna była troska.
- Może masz rację... - opuściłem się i dość mocno upadłem na bok.
Nagle poczułem, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem jeszcze co, ale coś było. Cas to zauważyła.
- Słuchaj, Hock... - Zaczęła. - Bardzo się baliśmy, ale ostatecznie się udało. To pierwszy taki zabieg w sforze...
Zrozumiałem
nagle, co jest nie tak. Spróbowałem poruszyć tylną łapą, ale jej nie
czułem... Na chwilę mnie zmroziło, ale kiedy uniosłem łeb...
Nie miałem nogi.
Tylna prawa łapa nie była już łapą. To był tylko fragment uda.
- Samochód kompletnie ci ją pokiereszował. Nie mieliśmy wyjścia.
Westchnąłem,
kładąc łeb na podłodze. Musiałem... odpocząć i poukładać to sobie. Nie
miałem nogi. Tylnej kończyny. Czy będzie tak samo? Jak miałem teraz
walczyć? Jak być alfą? Jak żyć?
- Hockey?
- Daj mi... przemyśleć to wszystko.
Zamknąłem oczy, ale słyszałem, jak odchodzi. Co ja miałem teraz zrobić...?
Nagle
ktoś jeszcze wszedł do szpitala. Starał się być cicho, kiedy prosił
Casey o chwilkę. Usłyszałem tylko ciche szepty, a potem jęk suczki. Nie
wiedziałem wtedy, co się szykuje...
Casey? Mam nadzieję, że domyślasz się, o czyjej śmierci dostałaś wiadomość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz