Coś przede mną przebiegło. Małe i rude. Wiewiórka. Nie ma sensu jej gonić, za dużo roboty i za mało jedzenia. Lepiej wytropić coś większego... chociażby zająca.
Rozejrzałem się wokół siebie. Niedawno minąłem jakieś miasteczko i po kilku minutach biegu znalazłem się na polanie. Rosła na niej dość wysoka trawa, szansa na znalezienie tu zająca nie była więc najmniejsza. Kilka kroków za mną rozległ się szelest. Odwróciłem się szybko. A oto i on - zając. Rzuciłem się szybko przed siebie i już po chwili obiad był załatwiony. Zjadłem go ze smakiem i zadowolony potruchtałem w stronę pobliskiego lasu. A nóż znajdę tam jakąś rzeczkę, z której będę się mógł napić...
Najwyraźniej miałem szczęście, bowiem już po kilku krokach znalazłem strumyk. Zanurzyłem pysk w wodzie. Woda była chłodna i orzeźwiająca, idealna na ciepły, letni dzień. Od mojego ostatniego postoju minęło sporo czasu, postanowiłem więc odpocząć trochę. Położyłem się na ziemi i wsłuchując się w szum strumyka zacząłem drzemać, jednak usłyszałem czyjeś kroki - z pewnością były stawiane z ostrożnością, jednak szelest krzaków zdołał je zdradzić. Podszedłem powoli w stronę, z której dochodziły odgłosy i nagle stanąłem twarzą w twarz z wilkiem.
Otworzyłem szeroko oczy z niedowierzaniem.
- Fart?
Fart? Przywitaj ciepło swojego brata :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz