Stałem na jakimś bezludziu, koło mnie stała Jessy, i "wiedźma". Trzymała Jessy pod gardło. Złowieszczo się śmiała.
- Już jej nie obronisz! Ha, ha, ha!
- Zostaw ją! - Gwałtownie kopnąłem ją, lecz jej się nic nie stało, moja łapa przeleciała przez jej tułów. Zaczynała powoli się jakby rozmywać w powietrzu, śmiejąc się złowrogo.
- Jason!
- Nie! Nie! - Nagle zrobiło się dziwnie jasno. Ujrzałem przed sobą Hockeya, krzyczącego do mnie:
- Jason! Jason, co się z tobą dzieje?!
- Aaaaaaaaaa! - Nagle się ocknąłem.
- Co się stało?
- Ona tam była! I miała Jessy!
- To chyba jakiś czar. Ta "wiedźma" go na ciebie rzuciła...
- Ale czemu?
< Hockey? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz