Liście spowijały świat. Taki piękny cytat... Westchnąłem rozpaczliwie. Jesienią nie dało się iść bezszelestnie. Każdy krok sprawiał, że wrogowie zaczęli cię nasłuchiwać. Miałem dość tego niezręcznego spacerku. Ruszyłem szybko przed siebie. Zwinnie omijałem drzewa i przeskakiwałem spróchniałe kłody. Nagle przypadkowo wpadłem na jakiegoś psa. Upadliśmy, uderzyłem głową o kamień. Powoli podniosłem się, tak jakbym zaraz miał stracić przytomność.
- Przepraszammm - jęknąłem i zamdlałem. Zdążyłem tylko zobaczyć, że zderzyłem się z suczką...
Obudziłem się w jakiejś jaskini. Otworzyłem oczy i ruszyłem obolałym ciałem. Usiadłem i z zaciekawieniem przyglądałem się psom, które właśnie weszły.
- Hej, pamiętam cię! - wskazałem łapą na szarą sukę, którą spotkałem w lesie. - Wpadliśmy na siebie - dodałem ciszej.
- Tak - kiwnęła głową i uśmiechnęła się. - Należę do sfory. Chciałbyć dołączyć? - uniosła brawą brew.
- Jasne - odparłem bez zastanowienia. - Jestem Gilbert - podałem jej łapę.
< Casey? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz