Spoglądała w chmury, siedząc wśród zbóż i rozmyślając o dawnych czasach. Ile to już minęło? Nawet nie liczyła. Wolała nie wiedzieć. Chowała się przed innymi psami od zbyt długiego czasu, by miało to jakiekolwiek znaczenie. Ciekawiło ją, czy ktokolwiek pamięta. Czy jest w tej sforze ktokolwiek, kto w ogóle mógłby pamietać... Ale zbyt bardzo się bała by sprawdzić. Wiązałoby się to z koniecznością zbliżenia do sfory, co mogłoby ją wydać. Nie mogła na to pozwolić. Mogłaby odejść i zostawić wszystko w tyle. Ale jednak coś ją tu trzymało. W końcu pewnie i tak by sobie nie poradziła poza terenami Sfory. Zamiast więc rozpoczynać nowe życie wybrała sterczenie tutaj do końca swojego marnego żywota i unikanie sforzan... Genialny plan.
Dzień był wyjątkowo ciepły i słoneczny, nawet jak na lato. Zaledwie kilka małych pierzastych kulek powoli sunących po niebie. Nageezi, jak zwykle pochłonięta własnymi myślami o tym, jak to jest słaba i beznadziejna, nawet nie zauważyła czającego się wśród zbóż cienia. Pies wynurzył się znienacka, a samica niemal podskoczyła. Warknęła odruchowo, przybierając pozycję bojową. Pierwsza myśl, jaka jej przyszła do głowy, to to jak głupia była, że dała się tak łatwo zaskoczyć. Obrzuciła psa szybkim spojrzeniem, zanim zdążył się odezwać. Nie znała go, a więc on nie znał jej. Miała tylko nadzieję, że nie rozpozna w niej słynnej byłej alfy, o ile w ogóle ktokolwiek o niej później mówił...
< Ktoś, kogo Ezzi nie zna? Daję pole do popisu ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz