Patrzę na to, co się dzieje przed jaskinią. Pada drobny deszczyk, jednak mimo tego wiele psów z spaceruje, co widać z dalszego widoku. Zapewne czują zadowolenie pomimo niezbyt ładnej pogody i staniu w miejscu podczas wojny. Nic praktycznie nie robimy, nie atakujemy wilków, a przynajmniej tak mi się wydaje. U moich znajomych również nie zauważyłam ataków ze strony wrogiej watahy, ale słyszałam już o porwaniu córki jednego z lekarzy w SPG Forever. Jak dobrze, że to się skończyło całkiem dobrze.
Pomimo tego, że już dawno nastała wiosna (a nawet za kilka dni miało być lato), ja wciąż czuje świątecznego ducha i zapach niezwykłych smakołyków w Pyskowicach. Chętnie bym wróciła do czasów Świąt, lecz z drugiej strony preferuję ciepłą temperaturę.
Patrzę za siebie. Seth już dwie godziny temu poszedł tam, gdzie Prince i jego syn. Chociaż Coffee jest już dorosły, wciąż chodzi za swoim ojcem. Mimo tego, od dłuższego czasu nie mogę znaleźć Bety w Sforze, a tym bardziej jego dzieci. Jest praktycznie niewidzialny odkąd Kasumi zginęła.
Pomimo tego, że nie mieliśmy Alfy i prawie nigdy Beta był obecny, nie czuję strachu. Jestem szczęśliwa i cieszę się swoim życiem, co wcześniej nie było do mnie podobne. Moi przyjaciele oraz Seth naprawdę mnie zmienili. Z nieogarniętej wadery udającą twardą psychicznie w uśmiechniętą Brook.
Wychodzę w końcu na zewnątrz. Idę przed siebie. Dookoła są psy, które maszerują, nawet nie wiedząc jaki jest ich cel. Ja sama nawet nie mam pojęcia. Nagle, po długiej wędrówce znajduję się poza terenami SPG Forever. Kilkoro ludzi chodzi ulicami swojego miasteczka. Po chwili uświadamiam sobie, że jestem w Pyskowicach.
Szybko chowam się w krzakach, żeby nikt z ludzi mnie nie zobaczył. Jestem w końcu wilkiem, a to nietypowe, żeby wadera chodziła po ulicach miasta. Przemieszczam się między krzakami, aż po chwili z daleka dostrzegam biały punkt z daleka. Przybliżam się do niego i uświadamiam sobie, że tą kropką jest suczka. Dość brudna, smutna suczka. Pies z ulicy.
Czuję smutek spowodowany losem biednej suczki. Na pewno nie zasługuje na takie życie, tutaj, na ulicy. Nikt na to nie zasługuje. Siadam obok niej i szepczę:
- Współczuję Ci. Życie na ulicy na pewno nie jest wesołe.
Suczka odwraca głowę do mnie i patrzy na mnie zdziwiona.
- Jesteś... waderą! - powiedziała zdumiona.
- Tak, jestem. W dodatku członkinią sfory. - zaśmiałam się, specjalnie rozpoczynając temat SPG Forever.
- Sfory? - zapytała, a oczy jej zabłyszczały.
- Tak, Sfory. Mogłabyś tam dołączyć, o ile tylko zechcesz. - posłałam jej delikatny uśmiech.
Gracy? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz