Niedaleko mnie zauważyłam jezioro, na które często przychodziłam. Zawsze tutaj uspokajałam się i przychodziły mi nowe pomysły do piosenek. Taa... Idealne miejsce na śmierć.
Rozejrzałam się ponownie. Nagle, zauważyłam czarnego basiora stojącego niedaleko mnie. Szybko odwróciłam głowę i zamknęłam oczy. Niestety, zobaczył, że się poruszam i podszedł do mnie. Trzymał coś ostrego. Podniósł przedmiot i już obawiałam się, że będzie chciał nim zakończyć moje życie. Ale po chwili, upuścił niebezpieczną rzecz i odezwał się:
- Możesz pożegnać się ze Sforą - po tych słowach tajemniczo się uśmiechnął.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Co prawda, nie oznaczało to mojej natychmiastowej śmierci, ale... Mógł mnie porwać z SPG. Nie chciałam tego! Miałam tu rodzinę i przyjaciół... W myślach mówiłam sobie, że muszę z nim walczyć, chociaż doskonale wiedziałam, że nie dam rady zabić potężniejszego od siebie basiora.
Nagle pociągnął mnie za łapy. Zaczęłam krzyczeć. Nagle związał moje przednie łapy i wziął mnie w swoje "ramiona". Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny. Wepchnął mi do buzi jakąś tabletkę. Po kilku minutach poczułam się senna. Chciało mi się spać... ale nie mogłam. Musiałam walczyć.
Próbowałam dalej się od niego wyrwać, ale miałam coraz mniej siły... Nagle usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. To był Horizon. Niestety, powoli wilk znikał w krzakach. Usłyszałam jeszcze strzały... i straciłam przytomność.
********
Obudziłam się w jakimś kocu. Rozejrzałam się. Obok mnie leżał wilk, uśmiechnięty od ucha do ucha. Przeraził mnie ten widok. Po chwili zorientowałam się, gdzie jestem z basiorem.
Byliśmy z dala od Sfory Psiego Głosu Forever.
Horizon?
Brak weny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz