Spojrzałem na nią jak na wariatkę.
- Nie przejmujesz się tym? - spytałem. Islay pokręciła pyskiem na nie.
- Wiesz od czego to? - zapytałem ze spokojem, chociaż emocje mną targały.
- Postrzał. - wyjaśniła krótko i zwięźle – Mój właściciel to zrobił.
Zrobiłem wielkie oczy. Jak...?
- Wiesz, poszukajmy lepiej pomocy. Z tą raną daleko nie zajdziesz i może wdać się zakażenie. - wydusiłem w końcu. Islay zgodziła się. Ruszyliśmy do przodu. Suczka trochę kulała. Starałem jej się pomóc jak tylko umiałem. Ta jednak odmawiała przyjęcia pomocy. Chciała poradzić sobie sama. Nie wiem, może czegoś dowieść? Na przykład tego, że potrafi sama o siebie zadbać? Nie potrzebuje nikogo, kto ją by asekurował... Że nie jest już szczeniakiem...? Nie mam zielonego pojęcia.
W końcu trafiliśmy na jakąś grotę.
- Poczekaj tu, zobaczę czy nikogo nie ma w środku. - powiedziałem i nie czekając na reakcje suczki wszedłem do jaskini. Była pusta. - Nikogo nie ma. Właź! - zawołałem.
Po chwili Islay znalazła się w grocie.
- A teraz się połóż ja pobiegnę i coś upoluję. - rozkazałem suczce. Lepiej, by się nie przemieszczała. Nie teraz, z tą raną.
- Tylko nie poluj na inne psy. - odezwała się Islay z przekąsem.
- Postaram się. - uśmiechnąłem się i wybiegłem z jaskini.
Po około 5 minutach natknąłem się na trop zająca. Ruszyłem biegiem. Po chwili w pysku trzymałem dużego zająca. Na początku nie wiedziałem gdzie mam iść, ale po chwili odnalazłem drogę. Mogłem nie robić takich kółek wokół drzew...
Kiedy wlazłem do groty położyłem zająca przed Islay. Suczka nie zdążyła pochylić się przed martwym zającem, kiedy do groty ktoś wszedł.
- Co robicie w mojej grocie?! - zawołał męski głos.
Psie? Islay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz