Zaczęłam trochę współczuć psu jego "chorej" żony. Podniosła ton i była wściekła. Jak to możliwe, że ja tak bardzo chciałabym być na jej miejscu skoro mi się to należy, a jej nie? Nagle partnerka Alex'a przytuliła go mocno i do oczu napłynęły jej łzy.
- Martwiłam się o Ciebie. - załkała. Przewróciłam oczyma. Spojrzała na mnie wężowym wzrokiem ale ja w zamian uśmiechnęłam się.
- Jeszcze raz dziękuję, Futura. - border uśmiechnął się do mnie i razem z Day wszedł do lasu. Po chwili zniknęli mi z oczu. Zrobiłam szybki wdech i wydech. Alex to pies idealny. Kiedyś jeszcze będzie mój.
~~~~~~~~~~~~~
Tak jak było mówione, przez cały tydzień Alex był ze swoim synem w dziczy. To była wspaniała okazja i dla mnie. Nie było z nimi nikogo innego. Z samego rana spakowałam malutki tobołek i ruszyłam w teren. Musiałam ich znaleźć. W końcu gdy szłam, coś ruszyło się w trawie.
- Kto tam? - zapytałam spłoszona.
- Futura? - zza krzaków wyszedł border.
- Alex! Co Ty tu robisz? A no tak.. Jesteś z Horizonem.
- Tak wyszło. - uśmiechnął się.
- Zgubiłam się. Nie wiem gdzie jestem. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Alex?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz