Łaziłem po lesie tak naprawdę bez celu. Z niesamowitą szybkością oddałem się wspomnieniom. Swoich rodziców praktycznie nie pamiętam. Byłem bardzo mały, kiedy od nich mnie zabrano. Nie wiem do dziś co było tego powodem. Porzucili mnie czy pan Henryk mnie od nich zabrał? A może się zgubiłem? Nie jestem pewny, choć przez mój umysł przepływało sto tysięcy różnych wersji. Wiem tylko, że zasypiałem otoczony rodziną, a obudziłem się na kolanach starszego pana. Tak, jako szczeniak bardzo mocno spałem, na dodatek lunatykowałem. Dobrze, że wraz z wiekiem to się skończyło. To nie było przyjemne, kiedy kładłem się spać przy kominku, a budziłem się przy drzwiach na dwór. Okropne uczucie, zwłaszcza zimą. Pan Henryk był bardzo dobry. Był kiedyś leśniczym, mieszkał przy lesie. Zawsze kiedy była ładna pogoda wychodziliśmy razem na dwór i chodziliśmy po lesie. Mój pan zajmował się tym czym musiał i co kochał. Ja biegałem, skakałem oraz szukałem zwierząt. Wszystkie były niesamowite. Zwłaszcza lisy, dziki i zające. Często je goniłem dla rozrywki. Te uczucie kiedy biegniesz za tym zwierzakiem. Słyszysz jego i swoje kroki. Uszy łopoczą... Jesteś coraz bliżej, już masz się rzucić kiedy zwierzę w przypływie paniki staję się szybsze. Nawet nie wiesz co i jak, a już uderzasz łbem w drzewo... Ech... Tak, to jest wspaniałe. Znaczy się bieganie, nie uderzanie pyskiem w drzewo. Pan później klepał mnie po głowie pytając „Kiedy ty się nauczysz...?”. Niestety pan Henryk umarł, a ja błąkam się teraz po lesie szukając jakiegoś schronienia. Jeszcze trochę to tu oszaleję. Zacznę gadać do drzew czy coś w tym stylu.
Czemu musi być teraz zima? To chyba najgorsza pora roku. Nie ma już tak wiele zwierząt, brakuje też zieleniny. Od początku tej pory roku żywię się głównie jedzeniem ukradzionym z tego czegoś dla dzikich zwierząt. Dobrzy ludzie nie wiedzą, że karmią nie dzikie zwierzęta tylko wygłodniałego psa. Chociaż w sumie... Czy ja nie stałem się już dzikim zwierzakiem? Czy nie jestem nim od zawsze? W końcu wychowałem się w lesie. Urodziłem się... Nie mam pojęcia gdzie. Może to i dobrze?
Moje rozmyślania przerwał jakiś zapach. Brzmiał inaczej niż wszystko inne, jednak jakby znajomo. Między gęstymi drzewami zauważyłem coś rudego lub zbliżonego do tego koloru. Pomyślałem, że to sarna lub lis. Już nie myśląc ruszyłem biegiem w stronę zwierzęcia. Znalazłem się na jakiejś polanie. Wtedy zauważyłem, że owe zwierzę to nie sarna, ani tym bardziej lis. To pies, a dokładniej mówiąc suczka. Stanąłem jak wryty. Samica zauważyła mnie.
- Yyy... Dzień dobry. - przywitałem się.
Jakaś ruda, brązowa lub „blond” suczka zechce skończyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz