Horizon szedł w ciszy obok koleżanki, która najwidoczniej była teraz kłębkiem nerwów, chaosu i strachu. Zeszli na dół i od razu podszedł do nich Devo.
- Na pewno są psy, które będą pamiętać co się potem stało. Nie możliwe, żeby wszyscy pili. - Mizu rzekła żałośnie. Bracia spojrzeli krzywo po sobie i pokiwali przecząco głową.
- Wszyscy pili. - szepnął Devo.
- Spokojnie, udowodnię Ci, że.. - Rise przełknął gulę, która wyrosła mu w gardle. - między nami nic nie było. - przyznał nieswojo, choć tak na prawdę nie był pewny swoich słów.
- Mam taką nadzieję. - wadera przyznała mówiąc niskim i zmysłowym, ale nieobecnym głosem.
- Usiądziemy? - zapytał Devo i usiadł przy stole. Atmosfera zaczęła się robić nieciekawa. Gdyby Horizon nie był taki, jaki jest, zapewne siedziałby cicho jak mysz pod miotłą i czekał na słowa reprymendy. Niestety to był właśnie on. Pozwolił Mizu usiąść, a sam podszedł po jakiś sok i nalał go w szklanki. Tacę z napojem ustawił na środku stołu, a sam usiadł z jedną z nich. Rozsiadł się wygodnie i zaczął pić.
- Na razie nic z tym nie zrobimy. Musimy wpaść na jakiś trop. Widzisz, że wszyscy śpią. Są pijani. Nie zapamiętali nic. - zakończył wreszcie nie chcąc mieć kłopotów. - Może ktoś akurat przechodził i widział co się stało lub zapytamy jakiegoś wróbelka lub wiewiórki. - zakpił. Mizu rzuciła mu zbolałe spojrzenie.
Mizu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz