- W takim razie zapraszam - zamerdałem radośnie ogonem. - Z radością oprowadzę miłą panią, jeśli tego sobie życzy.
Mina suczki była niejednoznaczna, przysunęła się bliżej i nieznacznie otarła o moje futro, gdy mnie mijała, co lekko mnie załaskotało. Zgrabnie udała się przed siebie.
- Bardzo chętnie - obejrzała się przez kłąb, kontynuując spacer. - Prowadź więc.
Szybko wyrównałem z suczką.
- Sorki za tamto - rzuciłem. - Ale chyba nic ci nie jest - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Na całe szczęście trafiłam na ciebie...
- No tak, gwałcicielem czy mordercą to ja nie jestem - zaśmiałem się sam do siebie.
- Jak się nazywa to miejsce?
Rozejrzałem się. Dookoła było tylko zboże. Wielka złota równina pełna złotej trawy, która połyskiwała na złoto. Za cholerę nie wiedziałem co to za miejsce.
- Nie wiem. Pole?
- Oj, Quantusie - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. - Wysil się. Wymyśl coś lepszego.
Ok.
- Złote pole - wzruszyłem ramionami.
- Tylko tyle? - Nagle znalazła się bliżej. Mówiła dziwnie powoli, niskim tonem.
- Nic poza trawskiem to tu nie ma. Dolina Złotej Trawy?
- Już lepiej - stanęła przede mną.
- Rzeka Słońca.
Naprawdę nie wiem co jest ze mną nie tak.
- W sumie to wiem co ci mogę pokazać.
Odsunąłem się gwałtownie, co jakby zdenerwowało suczkę. Ale tylko na moment. Nie zrozumiałem dlaczego. Suczki bywają specyficzne.
- Co takiego? - Dorzuciła i udała się za mną.
- Spodoba ci się - truchtałem, machając ogonem z radości. Tak, to jej się powinno spodobać.
Dotarliśmy tam szybko. Wybiegłem spomiędzy drzew i moim oczom ukazało się potężne pole lawendy. Poczekałem aż Vintage mnie dogoni i wyszczerzyłem zęby, czekając na reakcję mojej towarzyszki.
<Vintage?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz