Wstał z mocno wytartej skóry. Po namyśle postanowił, że dziś wybierze się do Pyskowic. Wyjrzał za okno i orzekł, że jest ciepło, ale nie gorąco.
Geniusz z ciebie, Aresku. - pomyślał z ironią.
Zjadł szybko skromne śniadanie i wyszedł na dwór.
Szedł wolno. Była około godzina po południu, kiedy stanął przed wjazdem do miasteczka. Zobaczył ludzi leniwie chodzących po ulicach. Wmieszał się w tłum.
Gdy szedł chodnikiem, ludzie odsuwali się z obawy, że ich pogryzie. Tylko jedna młoda kobieta zatrzymała się i wpatrzyła przed siebie, w miejsce gdzie stał Ares. Potem pogmerała chwilkę w torebce, by wyjąć z niej małe, niemal płaskie pudełko. Nacisnęła je kilka razy, po czym zaczęła coś do niego mówić. Potem podeszła pewnie do Aresa i chwyciła go za skórę na karku. Pies wściekle zawył i zaczął się szamotać, jednak kobieta podciągnęła go pod pobliski sklep - czemu, ach, czemu stanął przy zoologiku?! - gdzie zakupiła smycz i obrożę. Przy schodach do sklepu była barierka, do której dziewczyna przywiązała Aresa.
Przykucnęła przed nim.
- Jestem Karina. - powiedziała krótko. - Zaraz pojedziemy do weterynarza, wezwałam taksówkę. Jesteś prześlicznym psem i pałętasz się sam, więc zamieszkasz ze mną. Jestem trochę samotna, wiesz?... - lekko posmutniała.
Ares postanowił, że w sumie może jednak u niej trochę pobyć. I tak nie miał dla kogo wracać do Sfory, a im bardziej sprawa Arrow przyschnie, tym lepiej.
W tej chwili podjechał żółty samochód. Karina przepraszająco włożyła go do sporego bagażnika i zajęła miejsce z tyłu.
*Krótki timeskip*
Wysiedli. Zapięła mu smycz, po czym podeszli do innego zoologicznego.Kupiła tam puszkę karmy, dwie miski i posłanie. Z wielką torbą podeszli do domku z dużym ogrodem. Dziewczyna otworzyła bramkę. Na podwórku odpięła Aresowi smycz.
- Chodź do domu. - poprosiła. Przezwyciężył chęć rozejrzenia się po nowym królestwie i posłusznie wszedł do mieszkania.
Postawiła torbę przy schodach na piętro, zamknęła drzwi. Wtem na schodach rozległ się powolny tupot stóp. Przerażona Karina przywarła do Aresa.
Schodzący podszedł tyłem do dziewczyny. Dwa metry przed nią obrócił się i stanął. Ona najpierw rozwarła szerzej oczy, potem rozchyliła usta, zaczęła piszczeć i rzuciła się na chłopaka.
Zmieszany i zaniepokojony owczarek wtulił się w kąt, obserwując zachowanie pary. Po kilkunastu minutach cicho osunął się na podłogę, przymykając oczy. Karina akurat się odwróciła i jej wzrok spoczął na psie.
- Kochanie... Nie mówiłam ci jeszcze. Przygarnęłam psa.
- Nazwij go jakoś z mitologii, to do niego pasuje. Jest taki trochę... posągowy.
- Ares, do mnie! - rzuciła na próbę dziewczyna. Pies zastrzygł uszami, wstał i podszedł do dziewczyny.
- Nieźle. Ares, leżeć! - zawołał brunet, który wcześniej całował się z Kariną. Owczarek pokręcił głową i się położył.
- Ma na imię Ares. - zawyrokowała.
- Na imię mu Ares i jest owczarkiem szwajcarskim. Amen. - parsknął.
- Aresku, to jest Bartek. Mój narzeczony. - uśmiechnięta wskazała na chłopaka.
Na słowa ,,mój narzeczony" skulił się przez moment. Przezwyciężył smutek i podszedł do reklamówki.
- Racja. - zreflektowała się i wypakowała rzeczy. Pies napił się wody, spróbował karmy i stanął przed drzwiami na dwór. Bartek wypuścił go chętnie.
Za Aresem zamknęły się drzwi.
Z przechadzki zarejestrował tylko, że są tu grządki z warzywami, kwietniki i dużo trawy do biegania. Cały czas myślał o Arrow. Było mu wstyd, tak bardzo wstyd. Gdyby mógł cofnąć czas... Na razie zostanie tu. U Kariny było fajnie, a im bardziej ukochana zapomni o dawnym Aresku, tym lepiej.
Powrócił pod drzwi i zaszczekał. Powrócił do domu, podjadł i położył się spać.
*Półgodzinny Timeskip*
- Ares, Ares! Obudź się! Spacer! - zawołała wesoło Karina.
Wstał szybko. Założyła mu smycz, przebrała się i poszli.
Zatrzymali się w niewielkim i przestronnym lasku. Spuściła go ze smyczy. Roześmiała się, kiedy z niedowierzaniem spojrzał na nią i pobiegła za nim między drzewa. Z dziką radością gonił wiewiórki. Pomyślał, że dobrze byłoby tu zostać. Potem jednak przypomniał sobie o Arrow. Zadecydował, że po zdobyciu suczki będzie się starał, aby z nim tu zamieszkała.
Pogonił jeszcze zająca i grzecznie wrócił do Kariny. Resztę dnia spędzili w parku.
*Timeskip kilka godzin*
Była noc. Księżyc w pełni rzucał światło przez okno. Ares dojadł karmę i wypił wodę. Rozejrzał się po mieszkaniu. Tak trudno będzie mu odejść... Znalazł dużą kartkę. Z trudem ją rozwinął i schwycił w zęby pisak. Wykaligrafował brzydki i trudny do przeczytania liścik:
Mam ukohaną, musiałem pujść ale jeszcze tu wrucę. Uwielbiam was. Ares
Ze smutkiem rozejrzał się po królestwie.
Tak. Wrócę tu. - pomyślał nostalgicznie. Po krótkim namyśle dopisał jeszcze:
Nie pszeprowadzjcie sie. Ares
Zwiesił smutno głowę i wyskoczył na dwór. Ułożył z kamyków napis ,,Musiałem. Ares" i odszedł.
Zmęczony doszedł do terenów SPG. Nie wrócił na noc do domu - ułożył się pod drzwiami do jaskini Arrow. Nie chciał myśleć o tym, co będzie jutro rano, kiedy suczka wyjdzie z domu. Pocieszył się, że wygląda zupełnie inaczej i zasnął na dobre.
*Timeskip na noc*
- Co te drzwi tak ciężko chodzą? - usłyszał głos Arrow. Przebudził się i z przerażeniem skoczył za róg jej rezydencji. Serce biło mu jak oszalałe.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz