Wstałem wcześnie. Ruszyłem szybko przed siebie. Był silny wiatr. Byłem pewien, że umrę z głodu. Szelest! Krzewy zaczynały się ruszać. Zdobycz próbowała mnie zmylić. Ja się nie dałem. Skoczyłem. Zwierze wyrywało się i szarpało. Nagle zobaczyłem Roxolanne.
- Rox?- zapytałem.
- Taak, ale co ty tu robisz? Jesteś... em... wegetarianinem...- przypomniała mi.
-Tak, prawda... ale mam w domu... znaczy... eeee...- dukałem.
- No mów...- warknęła siostra.
- Freiheit.- powiedziałem w końcu.
- To wszystko wyjaśnia.- uśmiechnęła się Roxo.
- Taak...- westchnąłem.
- To mogę Ci pomóc. Nad stawem jest wiele kaczek... są łatwym celem.- uśmiechnęła się.
- Ok.- odwzajemniłem gest.
Roxo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz