niedziela, 15 listopada 2015

Od Another

  Powoli zaczynam się budzić. Uchylam jedną powiekę, następnie otwieram oczy, a światło dociera do nich w błyskawicznym tempie. To wystarcza, żeby szybko mnie obudzić. Podnoszę głowę i rozglądam się dookoła. Ogarnia mnie zmęczenie na widok bałaganu panującego w mojej i Gerisa jaskini. Zimny powiew wiatru przedostaje się do środka.
  Zdaję sobie sprawę z tego, że obok mnie nie ma mojego partnera. Pewnie jest już w pracy.
  Podnoszę się z ziemi, ziewając jednocześnie. Bez zastanowienia wychodzę z jaskini. Od razu zostaję zasypana śniegiem, który sypał intensywnie tego poranka. Przykrył dosłownie całą okolicę.
  Zmęczenie powraca, gdy dociera do mnie, ile jeszcze muszę zrobić. Codzienne chodzenie po sektorze Avendeer stało się rutyną, po pewnym czasie przestało mi przeszkadzać. Najgorsza jest świadomość, że jak najszybciej powinnam wybrać następce mnie i Gerisa. Wybieranie spośród własnych dzieci nie jest łatwe, już nie mówiąc o powadze tej decyzji. Jednak nie dało się ukryć, że jeden rok to nie jest wystarczający wiek, by zostać zastępcą Alfy. Sama zostałam postawiona w takiej sytuacji. Poradziłam sobie, lecz ciążyła na mnie ogromna odpowiedzialność, co nie dawało mi spokoju. Ale przynajmniej miałam Gerisa, który w tym czasie był dla mnie jedynym oparciem.
  Nie zmieniało to jednak faktu, że nie chciałam obciążać żadnego z moich szczeniąt tak dużym obowiązkiem. Jednak nie dało się ukryć, że nie zależało to ode mnie i nie miałam wyboru.
  Odkąd ja i Geris zostaliśmy parą, tak wiele się zmieniło. Nasza rodzina zaprzyjaźniła się z rodziną Alexa i Green Day. Ja i mój partner byliśmy w dobrych relacjach z nimi, a nasze szczeniaki już w wieku kilku tygodni znalazło przyjaciół. Niger i Roxolanne, Freiheit i Rafaello... Natomiast Easy i Devo zakochali się w sobie.
  Uśmiecham się pod nosem. Mam nadzieję, że kiedyś zostaną szczęśliwą parą...
  Kieruję się na Końską Plażę, w nadziei, że tam pobędę sama. Śnieg nie padał dziś w nocy, natomiast tego poranka opady towarzyszą mi odkąd tylko wyszłam na zewnątrz jaskini. Płatki śniegu pozostawiają białe plamki na mojej rudej sierści.
  Kłusuję wzdłuż plaży, a fale niemalże dotykają moich łap. Rozglądam się dookoła. Nie przestaję być czujna. Nawet w tak pięknym miejscu jak Końska Plaża nie mogę czuć się bezpiecznie. Wilki od lat grasują nie tylko nad Mglistą Rzeczką. No właśnie, od lat... Tak wiele dni minęło, odkąd pierwszy raz zjawiłam się na terenach Sfory Psiego Głosu. Byłam wówczas szczeniakiem, który niewiele mógł zdziałać w obliczu zagrożenia, a mimo to Hockey, dawny Alfa, przyjął mnie do Sfory. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, jak wiele zmieniło się w moim życiu, ze względu na mój błąd, jaki popełniłam jeszcze w Wenecji.
  W pewnym stopniu cieszę się, że tamtego dnia zgubiłam się i nie odnalazłam drogi powrotnej. Kto wie, jak teraz wyglądałoby moje życie. Nie wiedziałabym, co to sfora. Nie poznałabym Gerisa. Nie byłabym Betą. Nie wychowywałabym szczeniąt.
  Chyba nie byłabym tak szczęśliwa, jak tutaj.
  Pozostawiam ślady łap na śniegu. Odwracam się za siebie i zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo niebezpieczną porą roku jest zima. A zwłaszcza wtedy, gdy dookoła wszędzie czyhają wilki, które tylko czekają na to, aż ktoś popełni nieodwracalny błąd.
  Wydawało mi się, że śmierć Sam Sao rozwiąże sprawę. Niestety, nic z tego. Wilki z pewnością znalazły sobie nowego przywódcę, czego nie można powiedzieć o nas. Rezygnacja Nageezi znacząco wpłynęła na stan Sfory. Jesteśmy teraz tak łatwym celem... Prince'a nie widziałam od wielu miesięcu, nie mówiąc już o jego synu, Coffee'm. Co prawda nigdy nie znalałam Gamm zbyt dobrze, jednak wiedziałam, że w razie czego mogliby mnie zastąpić. Od śmierci Kasumi rozmawiałam z nimi tylko raz, gdy musiałam przekazać im informację dotyczącą rezygnacji Alfy.
  Wzdycham cicho, po czym przyśpieszam kroku. Po chwili zaczynam biec, nie przestając rozglądać się wokół. Serce zaczyna mi bić szybciej. Odkąd znalazłam się na plaży, męczy mnie poczucie, że ktoś za mną idzie.
  Zaczynam wariować, stwierdzam w myślach.
  Zwalniam, z powrotem przechodząc do spokojnego tempa. Staram sie uspokoić oddech i wmówić sobie, że wszystko jest w porządku, chociaż sama nie jestem tego pewna. Wołanie, które rozlega się gdzieś z tyłu, wywołuje na mnie dreszcz.
  - Another! - woła ktoś. Obracam się w tamtą stronę na dźwięk mojego imienia. Z przerażeniem uświadamiam sobie, że w moją stronę biegnie obcy pies. Spokojnie, powtarzam sobie w myślach. Skoro zna moje imię, powinien być ze Sfory.
  - T-tak? - udaje mi się wymamrotać. Wypowiadam to słowo tak cicho, że pies mnie nie słyszy.
  - Another! Jak dobrze, że jesteś. - Po wyrazie jego 'twarzy' bym tego nie powiedziała. - Słuchaj, mam pewną sprawę.
  - Jaką? - Próbuję ukryć fakt, że nie mam pojęcia, kto przede mną stoi. Dziwnie czuję się, rozmawiając z kimś, kto zna moje imię, a ja jego nie. - Kim jesteś? - pytam z zakłopotaniem.

Może ktoś ma ochotę odpisać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz