Uśmiechnęła się, nieco krzywo, ale uśmiechnęła się.
- Głodny jesteś? Mam coś w spiżarni... chyba. - mruknęła.
Zastanowił się.
- Coś bym zjadł... - orzekł po chwili.
- Cudownie! - ucieszyła się.
Zabrali się do gotowania. Lastrada wyrzuciła Marvela na szukanie przypraw, sama przygotowując mięso. Kiedy wszystko było już gotowe, a suczka powoli sączyła drugą szklankę wody, uznała, że musi iść go ratować. Wyruszyła w miejsce, gdzie sama go skierowała - do pobliskiego lasu.
Zastała go siedzącego naprzeciwko mrowiska i zacieszającego do mrówek. Pokręciła głową i wyrwała psa z transu.
- Gdzie moje przyprawy? - zmarszczyła groźnie brwi.
- Rosną. - odparł niepewnie.
- Zaraz zacznę płakać! - jęknęła z żałobnym wyrazem pyska. - Marvel, litości! Byłeś głodny, wysłałam cię po przyprawy do jedzenia, które miałeś zjeść. Czy może wolisz czerwone mrówki?
- Skąd. - uciszył ją. - Poza tym... mam je ze sobą. Rosną ich bracia i siostry.
Suczka powstrzymała się od zaprowadzenia go za ucho do domu i poszli.
Dokończyli przygotowywanie obiadu, po czym wyszli na dwór rozpalić ognisko. Wróciła się po mięso, które następnie upiekli.
**Półgodzinny Timeskip**
Ostatnie promienie słońca dawno zniknęły. Siedzieli blisko siebie, sennie wpatrując się w ogień.
- Marvel... - szepnęła cichutko.
- Tak... skarbie? - zapytał, z niepewnością wymawiając ostatni wyraz.
- Nie chcę być matką. - wymamrotała w jego szyję.
- Ja... ja... Ja chyba też, Lassie.
- Ale równocześnie chcę, żeby miały dobre dzieciństwo i kochanych rodziców. - kontynuowała. Marvel skinął niemo głową.
<Marvel? Błagam, wybacz, sądziłam że odpisałam :o>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz